„Prosty pamiętnik” to projekt cykliczny, który Mariusz Hermanowicz prowadził od końca lat 70.
To nie był klasyczny pamiętnik fotograficzny, lecz zbiór fotografii z autorskimi komentarzami — krótkimi, zapisanymi pod zdjęciami refleksjami.
Nie chodziło o opisywanie wydarzeń, ale o myślenie o czasie, pamięci, o sobie i świecie.
Każda fotografia była jak fragment świadomości – połączenie obrazu, wspomnienia, ironii i melancholii.

Co wyróżniało jego pamiętnik?
Połączenie obrazu i tekstu – zdjęcie bez podpisu nie miało pełnego sensu, a tekst bez zdjęcia tracił kontekst.
- To był dialog, nie ilustracja.
- Autentyczność i autoironia – nie budował mitu artysty. 
- Pokazywał siebie takim, jakim był: czasem zagubionym, czasem rozbawionym, często refleksyjnym.
- Zapis codzienności – nie wielkich wydarzeń, tylko drobiazgów: drzwi, krzeseł, zaułków, twarzy znajomych.
- Szczerość wobec czasu – wiedział, że pamięć jest ulotna i zawodna. Fotografował, żeby „ocalić coś z przemijania”.

„Nie fotografuję po to, by utrwalać rzeczywistość, lecz po to, by ją zrozumieć.”

Dlaczego „prawdziwy”?
Bo nie udawał niczego.
Nie tworzył idealnego portretu siebie ani świata.
„Prawdziwy” oznaczał: nieupiększony, nieukryty, ludzki.
Czasem gorzki, czasem absurdalny, czasem śmieszny — jak samo życie.
Każdy wpis w tym pamiętniku był jak notatka emocjonalna.
Nie o fotografii, lecz o człowieku, który fotografuje.

Estetyka
Fotografie Hermanowicza były często:
- czarno-białe, surowe, o nieco filmowym charakterze,
- z prostym światłem, codziennym kadrem,
ale zawsze „z iskrą” – drobnym gestem, cieniem ironii, chwilą, która mówiła więcej niż tysiąc słów.

Hermanowicz udowodnił, że fotografia może być formą pisania — że aparat to pióro, a obraz to zdanie.
Że można opowiadać o sobie bez dosłowności.
TEKST: Chat GPT
Zapytałam o Prawdziwy Pamiętnik Mariusza Hermanowicza.
Dostałam tą właśnie odpowiedź.
O twórczości Mariusza Hermanowicza dowiedziałam się na Fotoformie, czyli słynnym warszawskim Fotofestiwalu. 
Bardzo spodobał mi się ten projekt i postanowiłam stworzyć coś podobnego. 
Brakowało mi robienia zdjęć codzienności. Bez spiny i szukania w nich czegoś wyjątkowego. 
Pamiętnik prawdziwy to dokumentowanie togo co tu i teraz.
I rejestrowanie nie chwili obecnej lecz emocji i wspomnień.
Zdecydowanie coś dla mnie. 

(najstarsze wpisy są na końcu strony, na górze pojawiają się sukcesywnie aktualne treści)
Natalka zawsze była i jest - oszczędna w okazywaniu emocji. 
19.11.2025r.
Łobuz wraca do domu...
18.11.2025r. 
Obiekt pożądania, nie zawsze jest ideałem.
14.11.2025r.
Namacalny dowód na to, że obowiązki domowe mnie kochają.
12 listopada 2025r.
Rzeczywistość zastana po wyjściu męża do pracy...
Kocham słoneczne dni i moje popołudniowe światło, które maluje na regale niezwykłe dzieła. 
11 listopada 2025r. Mariusz walczy od rana z moim komputerem, a ja z chaosem w moim biurku. Czas go nieco uporządkować. Zdjęcie znalezione w starym notesie.
Ciekawa jestem ile zdjęć powstało z tego okna Fotografuję ten widok już od tylu lat. I tak wiele przez ten czas się w nim zmieniło. Powstaje coraz więcej osiedli, bloki wyrastają to tu to tam zasłaniając wszystko to, czym zachwycałam się jako dziecko. Czas pokaże co jeszcze się wydarzy...
Mariusz w krainie kabelków.
Nowy zakup. 
10 listopada 2025r. Ostatnio mam wrażenie, że mój dzień liczę od spaceru do spaceru.
Kolejny weekend w kinie. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
9 listopada 2025r. Zatęskniłam za artystycznym szaleństwem fotograficznym. Niby nic, a cieszy.
8 listopada 2025r.
Kiedy masz dwie córki i jedną łazienkę...
Małe świętowanie małych sukcesów
Nasz pies z całą pewnością nie jest wegetarianinem...
7 listopada 2025r.
Kocham mgłę, zawsze marzę, by wybrać się wtedy na zdjęcia. Ale lenistwo w tym przypadku zwycięża...
Obecna nieprzytomna
5 listopada 2025r.
Jeszcze trochę i może uda mi się chwile zdrzemnąć.
4  listopada 2025r. 
Zaraz będzie jutro a ja... zapomniałam dokończyć ciasto na jutro... Żegnaj spokojny śnie ;)
3 listopada 2025r. Czas spisać prace domowe z KaPeWu, bo zaległości rosną a pamięć dziurawa. 
Spacerkiem... 
2 listopada 2025r. Przedpołudnie by Bruno
1 listopada 2025r. Tradycyjnie raniutko jedziemy na cmentarz położyć wiązankę i zapalić pierwsze znicze. Lubię to, bo wtedy jeszcze jest tak mało uroczyście a tak bardzo rodzinnie i ciepło. Potem już zaczyna się rewia mody... Dla mnie Dzień Wszystkich Świętych najpiękniejszy jest skoro świt. 
Wieczór z komputerem. I moja mini ściągawka. 
30 października 2025r.
Nie wiem skąd wzięło się to światło. Takie w kuchni miewam tylko z samego rana, gdy słońce zagląda do domu o wschodzie. Teraz jest prawie 15ta. Słoneczko już zmierza ku zachodowi, tymczasem w kuchni pojawiło się coś takiego. Ciepłe kolory, pięknie igrające cienie na ścianach. Ale skąd światło? Nie mam pojęcia.
c.d.
29 października 2025r.
Mój cień. 

28 października 2025r.
Gala Warszawskiego Maratonu Fotograficznego. Bardzo lubię to wydarzenie. 
26 października 2025. Jedna praca goni drugą. Lubię, choć mam już zadyszkę.
Randka ze starszą córką. Chopin, Chopin! czeka... 
Uwielbiam każde bez wyjątku...
25 października 2025r. Kąpiel po leśnych wędrówkach. Bruno to pies lasu, był w swoim żywiole.
Wreszcie trochę ciepła. Wiem, że to chwilowe, ale łapię każdy moment ze słoneczkiem :)
24 października 2025r. Droga, którą znam na pamięć. Chodziłam tędy przez 8 lat mojej edukacji w szkole podstawowej i kolejnych kilka prowadzając do przedszkola i do szkoły moje córki. Jedna z ładniejszych w naszym mieście. Wzdłuż całej trasy rosną kasztanowce. Każdej jesieni je zbieramy. 
23 października 2025r. Biuro mojego męża w kuchni na zmywarce...
Przygotowania do zajęć. 
Lubię je, choć przed każdym mam ogromną tremę!
Nasza mordka.
22 października 2025r. Mini karmniczki na balkon. Czekam aż zawisną.
Dobre było... 
Światła ciąg dalszy...
Kocham światło. Szczególnie to wpadające popołudniami do dużego pokoju. 
21 października 2025r. Kupiłam. Choć nie powinnam. Ale kupiłam... 
Mam owłosiony bumerang. Zawsze wraca, gdy tylko siadam przy biurku.
Ten kwiatek od zawsze po prostu rósł w oczach. 
Dzisiejsze spotkanie z dziewczynami. Ciekawe. Ale i tak usypiam :/
20 października 2025r. Odbicie, które mnie zachwyciło podczas spaceru z psem.
19 października 2025r. Witryna Księgarni Prusa w Warszawie. Lubię jej klimat, choć wiem, że kupując tam cokolwiek - zawsze przepłacam. 
Pierwsze postrzyżyny psich łapek. Młody jest trochę jak pluszak. Gdy jest śpiący można z nim robić co się chce. 
Psia zabawka. Mam wrażenie, że częściej ją sprzątam w ciągu dnia, niż dawniej zabawki po córkach...
Całkiem niedawno cieszyłam się, że jest czysto.
Elektryk w akcji. Podobało mi się światło, gdy przyświecałyśmy Mariuszowi latarkami w telefonach.
Sobota to dzień sprzątania. Szczególnie biurka, bo w tygodniu wciąż wszystko odkładam na potem. 
Naszło mnie na film, po raz kolejny włączyłam Dumę i uprzedzenie. Znam go już na pamięć. 
18 pażdziernika2025r. Widok przez okno w sobotni poranek. 
Pajęczyna na ogrodzeniu szkoły Natalki. Nie zauważyłabym jej, gdyby nie to, że tego dnia młoda jechała na wycieczkę i zamiast przemknąć tamtędy jak zawsze, stałam razem z nią czekając aż zbierze się grupa. Tego dnia było bardzo wilgotno, bo całą noc padał deszcz. Fajnie, że miałam przy sobie aparat.
(zdjęcie wykonane zanim zaczęłam pamiętnik, ale chce je tu mieć) 
17 października 2025r. Wracam z Warszawy po drugim dniu Fotofestiwalu. Jedyne co pamiętam z tej podróży to to, że było ciemno. Myślami byłam jeszcze na Stadionie Narodowym przeżywając na nowo wszystkie wykłady i spotkania. To moment, w którym postanowiłam pisać "Prosty pamiętnik" zainspirowana twórczością Mariusza Hermanowicza.

Więcej...

Back to Top